czwartek, 26 marca 2015

Kremy BB - Garnier i Missha



Historia pierwszych BB Kremów sięga lat 60-tych, kiedy to niemiecka dermatolog Christine Schrammek, stworzyła dla swoich pacjentek po zabiegach kosmetycznych, maść o właściwościach łagodzących i kryjących jednocześnie. Produkt szybko zdobył rynki azjatyckie i stal się najbardziej pożądanym kosmetykiem wśród Azjatek, które jak powszechnie wiadomo, cenią sobie perfekcyjnie wyglądającą skórę.

Kilka lat temu prawie każda marka kosmetyczna wypuściła na rynek swój własny produkt o słynnej nazwie 'BB Cream', który momentalnie stał się numerem 1. Nie dało się też nie słyszeć mniej pochlebnych opinii mówiących o tym, że kremy te nie mają nic wspólnego z prawdziwymi azjatyckimi BB, a są to zwyczajnie rozwodnione podkłady. Jaka jest prawda? Do tej pory przetestowałam trzy BB Kremy - jeden drogeryjny z Garniera i dwa azjatyckie Missha. Jakie są między nimi różnice? Czy rzeczywiście azjatyckie BB Kremy są jedyne w swoim rodzaju?




GARNIER BB CREAM MIRACLE SKIN PERFECTOR
____________

Zacznę od tego, który trafił w moje ręce jako pierwszy, czyli znanego wszystkim Garnier BB Cream Miracle Skin Perfector do cery mieszanej i tłustej. Po raz pierwszy kupiłam go jakieś półtora roku temu, kiedy szukałam lekkiego podkładu na lato. Wybrałam odcień Light, który okazał się idealny do mojej jasnej cery.

Pierwsze moje wrażenie było bardzo pozytywne, ponieważ dostrzegłam w nim lekkie właściwości kryjące i lekko matujące, co w moim przypadku było zdecydowanie na plus. Efekt niestety nie utrzymuje się długo, ale przy dodatkowym przypudrowaniu potrafił utrzymać się do kilku godzin. Niestety po około 4 godzinach - pomimo lekkiej formuły i przeznaczenia do cery tłustej i mieszanej, moja twarz w strefie T zaczynała się świecić i niezbędne były poprawki.



Spotkałam się z opiniami na temat zapychania przy długotrwałym używaniu. Osobiście tego nie doświadczyłam, może dlatego że nie zdarzyło mi się używać go przez kilka tygodni z rzędu.

Największym minusem jest jego konsystencja. Niby lekka i przyjemna, ale koszmarnie rzadka, co powoduje dosłownie wylewanie się kremu z tubki zaraz po odkręceniu. Nie raz zdarzyło mi się zabrudzić nim ubranie, ale problem zniknął kiedy zaczęłam stawiać go w kuferku pionowo, nakrętką do góry.

Nie mamy tu problemu z aplikacją, bo krem idealnie stapia się z naszą skórą niezależnie, czy nakładamy go palcami, pędzlem, czy gąbka. U mnie w tej kwestii najlepiej sprawdziła się gąbeczka Real Techniques.

Dostępny jest praktycznie w każdej drogerii i w UK kosztuje ok 6 GPB/40 ml.

Pomimo kilku mankamentów uważam go za dobry produkt, zwłaszcza w okresie wiosenno - letnim, kiedy nasza skóra nie potrzebuje mocnego krycia. Domyślam się jednak, że sprawdzi się o niebo lepiej przy cerze normalnej lub suchej, bez dodatkowych problemów ze świeceniem się strefy T.




MISSHA BB CREAM PERFECT COVER
____________

Jest to mój pierwszy azjatycki 'bebik', na zakup którego zdecydowałam się po przeczytanych opiniach w internecie. Korciło mnie też, aby w końcu spróbować tych prawdziwych azjatyckich kremów i na własnej skórze przekonać się o ich działaniu.

Missha Perfect Cover zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Przede wszystkim ze względu na naprawdę perfekcyjne krycie, trwałość i dopasowanie kolorystyczne!
Nałożony i przypudrowany (jest to nieodzowna część mego makijażu) rano, pozostaje na swoim miejscu do wieczora bez poprawek. Jak na BB Krem trwałość ma naprawdę rewelacyjną. Pod tym względem mogę go śmiało porównać do mego ulubieńca z Revlonu - podkładu Colorstay.

Tak samo jeśli chodzi o krycie. Idealnie maskuje wszelkie przebarwienia, krostki, zaczerwienienia i pięknie stapia się ze skórą. Cera jest jednolita, promienna i naprawdę bez skazy. Pod tym względem również przypomina mi Colorstay. Do jego aplikacji najlepiej sprawdza się mój ulubiony pędzel Hakuro H51.

W przypadku Misshy możemy ewidentnie odczuć efekt nawilżenia skóry i pokuszę się o stwierdzenie, że wcześniejsza aplikacja kremu nawilżającego nie jest konieczna. Nie próbowałam jednak nakładać go bezpośrednio na skórę, ponieważ moja poranna rutyna pielęgnacyjna zawsze kończy się na kremie nawilżającym. Krem zawiera bardzo wysoki filtr przeciwsłoneczny SPF 42.

Kolor, jaki wybrałam to 21 Light Beige. Pierwsze wrażenie może sprawiać, że jest ziemisty, bardzo chłodny, ale po chwili cudownie stapia się ze skórą, dopasowuje do niej i wygląda naprawdę naturalnie. W moim przypadku odcień ten sprawdza się idealnie.



Perfect Cover ma gęstą, treściwą konsystencję, dzięki czemu jest niezwykle wydajny. Do jednej aplikacji potrzebujemy maleńkiej ilości produktu. Opakowanie Misshy, w porównaniu z Garnierem, jest po prostu rewelacyjne. Mamy tu 50 ml tubkę z dozownikiem, co jest bardzo higieniczne i wygodne podczas aplikacji. Dodatkowym atutem jest jego przepiękny zapach.

Krem bez problemu kupicie na eBayu, Amazonie lub polskim Allegro. Ja, po przewalutowaniu, zapłaciłam za niego niecałe 8 GBP z przesyłką więc cena jest naprawdę kusząca. Na przesyłkę z Korei czekałam ok. 2 tygodni, co również było dla mnie miłym zaskoczeniem. Paczuszka przyszła solidnie zapakowana, a w środku oprócz kremu dołączone były dwie próbki innych produktów. Także dbałość o klienta - pierwsza klasa :) Wrzucam Wam link do sprzedawcy, u którego robiłam zakupy - KLIK



MISSHA BB CREAM MATTE
____________

Po bardzo miłym doświadczeniu z Perfect Cover postanowiłam wypróbować kolejny produkt Misshy i tym razem wybrałam wersję matującą.

Krem ten dostępny jest w jednym kolorze i miałam obawy, czy oby na pewno będzie mi pasował. Okazał się, że tak jak jego poprzednik pięknie się dopasowuje i stapia się ze skórą. Nie mniej jednak nie do końca jestem przekonana, czy odcień ten będzie pasował posiadaczkom bardzo jasnej karnacji. Choć w ostateczności zawsze można zmieszać go ze swoim podkładem.

Pod względem trwałości,krycia i konsystencji niczym nie różni się od Perfect Cover. Bez problemu utrzymuje się na twarzy przez 8-10 h. Również pięknie pachnie.

Jeżeli chodzi o sam efekt matowienia to ja osobiście jakoś specjalnie go nie dostrzegam. Nie zauważyłam szczególnej różnicy pomiędzy Perfect Cover. Przypudrowany daje identyczny efekt.

Matte ma filtr SPF 20 i zamknięty jest w 50 ml tubce z dozownikiem.

Krem kupiłam za ok. 7.00 GBP (z przesyłką i przewalutowaniem), link do sprzedawcy - KLIK


Tutaj możecie zobaczyć zestawienie kolorystyczne wszystkich trzech kremów. Na pierwszy rzut okaz wyglądają różnie, ale po rozprowadzeniu wszystkie bardzo ładnie stapiają się ze skórą dając naprawdę naturalny efekt.


Czas na podsumowanie. Po przetestowaniu powyższych kremów mogę stwierdzić, iż azjatyckie kremy wypadają o niebo lepiej niż drogeryjny Garnier, począwszy od opakowania, a skończywszy na konsystencji i działaniu. Missha z całą pewnością bardziej przypomina krem i to nie tylko dzięki konsystencji, ale też poprzez odczuwalne właściwości nawilżające. Ponadto, oba mają zdecydowanie lepsze krycie, są trwalsze i bardziej wydajne. Nie oznacza to, że Garnier jest zły, ale jeśli miałabym wybierać to wybrałabym Misshę.

Z tego co się orientowałam, możecie też dostać 20 ml kremy Missha w niższej cenie więc to dobra okazja do ich wypróbowania. Mamy wiosnę, lato się zbliża więc warto odstawić ciężkie podkłady i przerzucić się na 'bebiki' :)

Czy używałyście któregoś z powyższych kremów? 
Jak się u Was sprawdziły? 

A może macie swój ulubiony zupełnie inny BB Krem?

Ewela :)


Bądź na bieżąco dołączając do grona:

 na Facebooku - TUTAJ

 na  Instagramie TUTAJ

Obserwatorów bloga!



14 komentarzy:

  1. Ja wlasnie Garniera uzywam, ale to samo co u Ciebie do konca z konstynstencji nie jestem zadowolona .

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście używam BB z garniera i jestem bardzo zadowolona:)
    buziaczki kochana, miłego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie garnier to Porażka.
    A revlon w jakim masz odcieniu? Zastanawiam.się na tym BB ale boję się że odcień będzie zły :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Revlon mam w odcieniu 180 Sand Beige. BB możesz zamówić w mniejszym opakowaniu, jest tani więc myślę, ze warto wypróbowac.

      Usuń
    2. Ja mam 150
      Trochę się boję ale spróbuję bo w sumie nawet w boots wydaje się 10£ a nie wiadomo czy podkład będzie dobry :-)

      Usuń
  4. Hmmm dla mnie garnier za ciemny :< ale recenzja na 6 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna recenzja, mnóstwo wiadomości! :) Ja używałam Garniera, kupiłam, kiedy tylko był na nie na początku taki szał, ale nie odpowiadał mi i oddałam mamie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja od pewnego czasu bardzo intensywnie zastanawiam się nad tym kremem Missha. Chciałabym po prostu zobaczyć jak zachowa się na mojej skłonnej do niedoskonałości skórze.
    Bardzo estetyczny i ciekawy blog. Z pewnością będę tu zaglądała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Garnier miałam ale był za ciemny dlatego poszedł w świat. MISSHA BB CREAM PERFECT COVER - miałam jej próbkę ale kolorystycznie tez coś mi nie pasowało ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Widze gąbkę do makijażu, czy faktycznie jest taka użyteczna???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zadowolona, pisałam na jej temat w jednym z ostatnich postów. Jako tańszy odpowiednik Beautyblendera spisuje się naprawdę bez zarzutów :)

      Usuń

A co Ty o tym sądzisz?
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz!